środa, 29 grudnia 2010

Baby Jesus Cat

Nie spodziewałem się, że wizyta w jasnogórskiej szopce tak mną wstrząśnie. Pussycat mogła pomyśleć, że się nawróciłem bo co pięć sekund powtarzałem: O Jezu! Tegoroczna szopka naprawdę daje po oczach.
Nie wszystko mogłem zrozumieć, bo niektóre scenki rodzajowe, są dość hermetyczne. Mnie biednemu ignorantowi kojarzą się tylko z wystawą sklepową dewocjonalnego lumpeksu. Ktoś musiał czyścić magazyn z manekinów oraz gipsowych potworków, i postanowił wesprzeć biednych Paulinów.

Na szczęście są też znajome elementy, o których na pewno wspomina Pismo, a przynajmniej powinno. I tak możecie pokazać dzieciom, że Jezuska odwiedził Szarik i Lessi, które zabrały ze sobą znajomych, rodwailera, dobermana oraz nakrapianego doga podobnego do Saby. Nie mogło zabraknąć także zawadiackich i wesołych, czarnych niewolników z plantacji bananów, znanych już ze średniowiecznych jasełek i Chaty wuja Toma. No i niezastąpione jelenie które pasują wszędzie.

Samego Jezuska zauważyłem dopiero przy drugiej wizycie, kiedy oswoiłem się z lalkami które chyba wysypały się Mikołajowi z wora.


Unikałem tematu świąt, ale po obejrzeniu i to dwukrotnym, tego dzieła z czystym sumieniem mogę zrobić swoją kocią szopkę, a i tak nie przebije szopy strachów z Jasnej Góry.

Takiego nagromadzenie tandety i złego smaku nie mogę nie docenić, przyznaję więc Brązowego Kociego Anusa.


 Dla tych którzy nie mogą jej osobiście odwiedzić, nie chcą, lub nie mają jej jeszcze dosyć, dołączam zdjęcia szopki. Żeby je zrobić musiałem tam jechać drugi raz, więc patrzcie aż was oczy rozbolą!

niedziela, 26 grudnia 2010

TRON Cat

Wiedziony sentymentem i darmowymi biletami, obejrzałem wczoraj Tron: Legacy.


Moim skromnym zdaniem, film powstał tylko po to, żeby można było sprzedać kilka świecących gadżetów. W końcu to produkt Disneya, więc nie ma się co dziwić. Za odpowiednią cenę można już kupić motocykl à la tron, klawiaturę, myszkę, bluzę, stację dokującą do iPod'a, i jeszcze butki. Na pewno natchnie również kilku domorosłych dekoratorów wnętrz i pewnie sprzedaż niebieskich neonów wzrośnie.

Lobby "zenowe" może być zadowolone, bo główny bohater Kevin Flynn (Jeff Bridges) przez dwadzieścia lat nic nie robi tylko sobie medytuje. Biorąc pod uwagę z jaką laską mieszkał przez ten czas, gratuluje wytrwałości.


Kolejny raz przekonałem się, że połączenie czarnego i pomarańczowego koloru nadal jest w modzie. 
Gdyby ktoś spytał jak ten film smakuje, odpowiem: taste like chicken, i można go wrzucić do jednego garnka z Transformersami.  Najbardziej emocjonującym punktem seansu, był moment kiedy uświadomiłem sobie, że wypadł mi z kieszeni portfel. Ale to nie powód żeby biec do kina, portfel się znalazł.

czwartek, 23 grudnia 2010

wtorek, 21 grudnia 2010

We're Sorry Cat


PKP przeprasza gdzie tylko się da, wykupili miejsce na przeprosiny nawet na moim skromnym blogu. Zaprawdę słuszne to i zbawienne. Tym samym koleje dołączyły do takich światowych liderów przepraszania, jak BP.



piątek, 17 grudnia 2010

Cat



– Co jest?!
– Nic, panie kierowniku! Oczko mu się odlepiło. Temu ketu.


Lata lecą, a my nadal żyjemy w kraju z komedii Barei. Koleje InterCity planują wyświetlać jego filmy, chyba, żeby przypomnieć pasażerom, że kiedyś mieli gorzej. Na szczęście kaloryfery już grzeją, przynajmniej w naszym mieście. 
Zrozummy w końcu, że jest zima:


Dokonałem dziś zakupu kontrolowanego. W moje ręce wpadł kalendarz Kamila Pawlika. Open Cat musiał go mieć, ponieważ jest przekonany, że znajduje się na okładce. Jeśli chcecie się przekonać czy to prawda, albo zobaczyć innych ciekawych mieszkańców Częstochowy, zapraszam na bloga karmazyniello. Śpieszcie się, bo to bardzo limitowane wydawnictwo!

piątek, 10 grudnia 2010

Catechist Cat

"Udręka katechetów", obok takiego tytuł u na okładce Polityki, nie mogłem przejść obojętnie.


Po lekturze, możecie wierzyć lub nie, zacząłem współczuć tym ludziom. Kościół nadal uważa, że religia w szkole to jego zwycięstwo. Rzeczywistość pokazuje, że to raczej gwóźdź do trumny. Katecheci na pierwszej linii frontu dostają po dupie jeśli nie realizują programu, reszty dopełniają dzieciaki, które mają program głęboko gdzieś.

Katechetom więc dziś daruję, na szczęście trafiłem na bloga polskiego kreacjonisty. Myślałem, że takie ludy żyją tylko w Stanach. Dawno nie miałem takiego ubawu, a przy okazji dowiedziałem się jak Noe uratował dinozaury:

"Noe do arki brał tylko młode zwierzęta (w tym dinozaury) dzięki czemu nie zajmowały dużo miejsca, mniej ważyły, dużo spały, były bardziej wytrzymałe oraz po potopie dłużej żyły przez co wydadzą więcej potomstwa. Największe jajo dinozaura jakie znaleziono jest mniejsze od piłki do nogi."

Tylko co się z nimi stało potem? A tak, rzeź niewiniątek.

wtorek, 7 grudnia 2010

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Hazel vs Cat


Idąc za ciosem, muszę zrobić kolejny wpis o naszych lokalnych wyborach prezydenckich. Właściwie wszystko przez to, że Wojciech Młynarski napisał zbyt wiele piosenek. Pani Izabela Leszczyna przegrała wybory, więc podobnie jak Panu Wronie, należy jej się piosenka na pocieszenie - o leszczynie oczywiście.



Wszystko wskazuje na to, że najbliższe cztery lata za nasze miasteczko będzie odpowiadał Pan Matyjaszczyk. Może do tego czasu Młynarski napisze jakąś piosenkę i o nim, a może nie będzie mu potrzebna.

środa, 1 grudnia 2010

SNOWCAT

Ogłaszam zimę, nie czekam do 21 grudnia. Za oknem gwiżdże i sypie tak, że psa bym nie wypuścił na dwór, ale Open Cat jest twardszy od przeciętnego psa.


Nie wiem czy równie twardzi byli uczestnicy dzisiejszego flashmoba na ul. Piłsudzkiego  - WIELKIE FRYTKOBRANIE nr 1!. Mimo, że frytki to jedyny pokarm jakiego nie przyswajam, zawsze trzymam kciuki za każdą akcję, która może być pretekstem do pójścia razem na piwo. Jak nie dziś, to może na wiosnę.

Zauważyłem, że Crystal Castles świetnie pasują do przedzierania się przez zaspy, może dlatego, że są z Kanady. Ostry kawałek Doe Deer, posłuchajcie jak skrzypi mróz w Toronto:



A jak przestanie tak piździć, i będzie można sobie pospacerować - Celestica:



niedziela, 28 listopada 2010

Leaking Cat

No i nie mogę wejść na wikileaks.org, pewnie ich Amerykanie przyblokowali. A mieli ujawnić dokumenty, w których amerykańska dyplomacja, uwaga, jest szczera! To rzadka okazja, żeby się dowiedzieć, co tu się naprawdę dzieje.


Prawie każdy film, z aferą w tle kończył się dostarczeniem obciążających materiałów dziennikarzom.  Film sie kończy ale wiemy że opinia publiczna ukarze winnych. Chyba tylko w filmie "Człowiek, który gapił się na kozy", pokazano gdzie media i opinia publiczna to mają . Ale na razie jest trochę szumu, jak ostatnio przy okazji wycieku o działaniach w Afganistanie.

Tylko czy to coś dało, czy teraz, coś to da? Żeby tylko wojny z tego nie było!
Amerykańskie działania wojenne w XX wieku, od kuchni.


środa, 24 listopada 2010

Jehovah's Cat

Złamałem dziś bardzo ważną regułę, której staram się trzymać. Czyli: nie reaguj na dzwonek do drzwi, jeśli się nikogo nie spodziewasz.



Stworzyłem tą zasadę nauczony doświadczeniem, że za drzwiami czeka na mnie sprzedawca junkersów, ministrant z pytaniem czy przyjmę księdza, dzielnicowy, który podobno już od dwóch miesięcy próbuje mnie spotkać i oczywiście Świadkowie Jehowy.

Dziś 0 13.30, kiedy przebywałem właśnie w fazie REM, obudził mnie dzwonek do drzwi. Musiałem być jeszcze nieprzytomny, bo pobiegłem otworzyć. A tu dwie panie w słusznym wieku, już się rwą aby uświadomić mi zbliżającą się paruzję czy też Har-Magedon. Uprzejmie odmówiłem ...

Mam pewien sentyment do kociej wiary (sic?), bo kiedy byłem mały ciocia Jehowitka podarowała nam wypasione, barwne książki i oczywiście "Strażnice". Dla dzieciaka w latach 80tych to był prawdziwy trip. Do tej pory pamiętam te soczyste kolory, te szczęśliwe Amerykańskie rodziny z klasy średniej, które przechadzały się po niebiańskich łąkach, wśród lwów i owieczek.
To chyba był mój pierwszy kontakt z ilustracją w stylu fantasy. Postać Szkarłatnej Bestii, spokojnie mógłby się znaleźć na okładce Conana Barbarzyńcy. Tak mi się to podobało, że zaniosłem to na lekcję religii. Ksiądz był mniej zachwycony, uświadomiłem sobie wtedy, że Jezusek nie zawsze jest katolikiem.

Apeluję więc do Świadków Jehowy, jeśli chcecie pogadać to:
Primo, synchronizujcie odwiedziny ze spisywaniem liczników gazowych,
Secundo, przyślijcie ładniejsze panie,
Trio? Nie po nocce!

poniedziałek, 22 listopada 2010

Crow vs Cat

Dziś lokalnie, wybory samorządowe praktycznie za nami. Ale mam gotowy rysunek i szkoda żeby się zmarnował.


Nieładnie kopać leżącego, no chyba, że sam się prosił, jak nasz odwołany, były i już raczej nie przyszły prezydent miasta. Częstochowa ostatecznie powiedziała nie Tadeuszowi Wronie. Każdy pewnie ma swój powód dla którego za nim nie przepadał. Dla wielu będzie to faworyzowanie czarnych, dla cyklistów pojebane ścieżki rowerowe, a inni nie lubią jego wąsów. W sumie był użyteczny, bo wszystko można było na niego zwalić.
Ja, nie zapomnę mu tego, że za jego kadencji na ulicy Dekabrystów pozamykano bary (stoją przy niej również akademiki), bo nikt nie dostał nowej licencji na sprzedaż alkoholu. Dodam, że byłem wtedy studentem, a każdy wie jak ważny jest alkohol na tym etapie życia. 

Jeszcze jakiś czas temu na pawilonie przy tej ulicy, można było przeczytać hasło:
PICIE PIWA ZAWRONIONE!

Czeka nas druga tura, w której wybierzemy kogoś do nienawidzenia, na następne cztery lata. A dla pana Tadeusza Wrony, piosenka Młynarskiego na pocieszenie o tym, że ktoś jednak lubi wrony choć to gust wypaczony, ale w wersji Gaby Kulki.


sobota, 20 listopada 2010

Face Cat

Pewnie macie już po dziurki w nosie, oglądania plakatów wyborczych. Wszędzie lampią się na nas wymuskane w Photoshopie fejsy. Jedni poprawiają zez, inni się nim szczycą, a we mnie rośnie ochota żeby złapać za flamaster i wszystkim domalować wąsy.


Ktoś w Częstochowie na pewno przechodzi podobną traumę, bo obdarzył zarostem trzy fejsy na wyborczych bilbordach. Wykazał się przy tym wielce chwalebnym pluralizmem i upiększył SLD, PIS i PO:

Kocio.

ZOCHA NA PREZYDENTA!

PO potrafi doić wszystko!





wtorek, 16 listopada 2010

Banksy Cat

W niedzielę obejrzałem "Wyjście przez sklep z pamiątkami", film miał być o Bnaksy'm.
(Uwaga, dalej będzie o tym co w filmie, więc jak nie oglądałeś, to ci powiem jakie jest zakończenie)

Banksy to, Banksy tamto, jest już tak rozpoznawalnym Anglikiem jak Beckham, a raczej jego street art, bo prawdziwego wizerunku Banksy'ego, nikt nie zna, no prawie nikt. Mam na półce album z jego pracami które sprzedają się za ciężką kasę, co jest główną przyczyną krytyki ze strony środowiska street artu. Sam Banksy ma chyba do tego stosunek bardziej utylitarny, mam kasę, nikt mnie nie zna, nadal robię co chcę. Po obejrzeniu dokumentu, którego był reżyserem, mam do niego jeszcze większy respekt.

Banksy w filmie jest, ale jak sam mówi na początku, dokument jest nie o nim, ale o Thierry Guetta. Thierry to Francuz, mieszkający od lat w USA, z obsesją filmowania wszystkiego. Przynajmniej tak było dopóki nie zainteresował się street artem, a w końcu Banksy'em. Jest zabawnie, poznajemy historię jego życia oraz  innych twórców ulicy, aż do momentu kiedy Thierry, prezentuje swój film. Zwrot akcji, jak w dreszczowcu.

Nie opiszę jednak zakończenia, nie czytajcie opisu filmu gdzie indziej, musicie to zobaczyć. Powiem tylko, że nie nazywam się Emsi, jeśli nie jest to kolejna prowokacja Banksego. Nawet jeśli wyrwała się z pod kontroli, to tylko potwierdza to, co chciał przekazać. Każdy może być artystą, a pojęcie sztuki jest bardzo umowne.

P.S. 
Angielska telewizja dotarła jednak do artysty, dzięki dokumentowi BBC możecie poznać dzień z życia Banksy'ego.


czwartek, 11 listopada 2010

Patriot Cat

Wójek Bronek zapelował, żeby nauczyciele zorganizowali lekcje patriotyzmu, na których uczniowie mieliby wykonać kotyliony w kolorach białym i czerwonym. Postanowiłem więc popracować nad naszym patriotyzmem. Razem z Kotem wzięliśmy się do roboty, a dzięki instrukcji na wójkowej stronie jest to proste jak złożenie mebli z IKEŁy. Tak więc, żeby zostać patriotom potrzebujemy tylko:
  • dwa paski papieru lub bibuły (może być też wstążka) koloru: białego i czerwonego
  • po jednej wstążce koloru białego i czerwonego
  • nożyczki
  • klej

Gdyby wszyscy posłuchali Wójka Dobra Rada, to mogliby iść w jednym pochodzie, z kotylionami dumnie przypiętymi do piersi. A tak, Kukiz rzuca kamieniami w Ikonowicza, Biedroń tłucze się z władzą policyjną, a Ziemkiewicz z Korwinem-Mikke osłaniają swemi ciałmi tzw. "Marsz Niepodległości" przed agresją antyfaszystów.
Ponieważ zapowiedzieli już kolejny pochód za rok, postanowiliśmy zrobić więcej kotylionów w naszych barwach narodowych, i rozdać je jako znak pojednania.
Przyłączcie się! 
Gotowe kotyliony proszę przesyłać na poniższy adres:
Wójek Bronek
ul. Krakowskie Przedmieście 48/50
00-071 Warszawa



sobota, 6 listopada 2010

Fart Cat

Ponieważ moje ostatnie wpisy okazały się błądzeniem po historii Internetu, mam nadzieję że dzisiejszy temat okaże się ożywczym powiewem.
Zbyněk Fišer, czechosłowacki filozof skatologiczny miał powiedzieć, że wszystko jest gówno, oprócz moczu. Ostatnio jestem skłonny się z nim zgodzić, wyłączył bym jednak z tego uogólnienia również pierdy, o których będzie dziś mowa.

Z wypiekami na twarzy, zakupiłem niewielkich rozmiarów książeczkę „Sztuka Pierdzenia. Esej teoriofizyczny i metodyczny”, autorstwa Pierre'a Thomasa Nicolasa Hurtauta, wydana po raz pierwszy, roku pańskiego 1751. Była ona, onegdaj azaliż przebojem salonów. Ludzie od tego czasu nie przestali puszczać baków, ale sama sztuka zeszła raczej do podziemia.

Autor, dokonał heroicznej pracy polegającej na klasyfikacji pierdnięć. Wyłuszczył zasadniczą różnicę miedzy pożytecznym pierdnięciem a złowieszczym bąkiem, nie omieszkał wspomnieć o pożytkach z pierdzenia dla społeczności oraz jego wpływie na piegi. Doradza również osobom przesądnym jak ową czynność skryć.

Po lekturze tego dzieła, będziecie mogli z pełna świadomością oddać się radosnej twórczości, emitując pierdnięcia dyftongalne, które potrafią przegonić diabła, lub pofolgować sobie przy wtórze półwokalu czyli pierdnięcia mikrego, czy też zauroczyć miłe towarzystwo pierdnięciem klarownym lub przydechowym. Zapewniam was że to nie cały repertuar. Odradzam jednak eksperymentów z pierdnięciem murarza, szczególnie w towarzystwie, jak miłe by nie było.
Jak poruszająca i społecznie zaangażowana jest to lektura, niech świadczy zainteresowanie środowisk lewicowych. To niesamowite, że libertyńska zabawka inspiruje nawet Krytykę Polityczną.

Przy okazji zajrzałem na youtuba, gdzie znalazłem żywą ilustrację twierdzeń Hurtauta o bliskości sztuki pierdzenia i muzyki. Przed wami Człowiek Metan. Czasem jestem dumny, że jestem człowiekiem.



„Zastrzec wszelako pragniemy z całą stanowczością, że wyzyskiwanie pierdnięcia do innych celów niż zdrowotne i artystyczne uznajemy za niewłaściwe, nieszlachetne, bezrozumne i płoche”

Pierre Thomas Nicolas Hurtaut

czwartek, 4 listopada 2010

Simon's Cat vs Heyah Cat

Czy znacie kota Simona? Ja nie znałem, zobaczyłem go pierwszy raz w niemieckiej księgarni, tydzień temu i byłem przekonany że to niemiecki wynalazek. W dodatku podobny do naszego kota, znanego z reklam Heyah. W sieci oczywiście już parę osób miało podobne wątpliwości. Postanowiłem więc podejść do tematu naukowo i systematycznie.
Wykonałem dwa schematyczne rysunki obiektów, w tej samej skali oraz pozycji siedzącej, najbardziej popularnej. Dzięki temu możemy zauważyć iż:
1) odnóża
Simon's Cat w pozycji spoczynkowej posiada trzy plus ogon, Heyah Cat jedynie ogon

2) narząd wzroku
Oba obiekty posiadają po dwa ślepia. Heyah Cat, zauważalna lekka niesymetryczność gałek ocznych.

3) umaszczenie
Sierść biała, Heyah Cat dodatkowe szare pasy boczne oraz czołowe.

4) otwory twarzowe
Heyah Cat, szczątkowy otwór gębowy oraz nozdrza. Simon's Cat, znak szczególny, wysunięty język, nos mały.

5) kreska
Simon's Cat, kreska symulująca rysunek odręczny. Heyah Cat, czysta równa linia, z programu do grafiki wektorowej.


5) budowa ciała
Zwarta, nawet bardzo, w obu przypadkach. Nie czarujmy się, są tłuste.

6) pierwsze ślady egzystencji
Simon's Cat 2008, Heyah Cat 2009.


Podsumowując, nasuwa się jedynie słuszny wniosek, oba koty są zerznięte z Garfielda!

Ale i tak Simon's Cat rządzi.



niedziela, 31 października 2010

Open Cat - Halloween Edition

Happy Halloween!!!


środa, 27 października 2010

Klimt Cat

Dziś coś z Riehen i Bazylei. Kiedy byłem ostatnio w Riehen, rządził tu Basquiat, dziś tam gdzie stała jego lodówka, można podziwiać rysunki Egona Schiele. Ale gwiazdą wystawy  VIENNA 1900 – KLIMT, SCHIELE AND THEIR TIMES jest oczywiście Gustaw Klimt. Osobiście wolę nerwowe linie Schielego, szczególnie jego autoportrety i rysunki erotyczne. Zestawienie obu malarzy to jak patrzenie na noc i dzień, Schiele wykorzystywał niektóre motywy Klimta, na swój sposób. Najbardziej znane to Pieszczota, wersja Klimta, a tu Schielego (Kardynał i Zakonnica).

Możliwość obejrzenia oryginalnych prac Gustawa Klimta, traktuję jak odtrutkę na to co zrobił z tym arystą przemysł dizajnerski. Motywy z jego obrazów można znaleźć na talerzykach, filiżaneczkach, wazoniczkach, podstaweczkach, kolczyczkach, wisioreczkach i oczywiście obrazeczkach. Przykład eksploatacji Gustava znalazłem w samym Riehen. Dzisiejszy kot też jest zerżnięty, od pani która wykorzystuje motywy klimtovskie w swojej twórczości.


Oryginalnej pracy Klimta z kotem nie znalazłem, ale musiał lubić te stworzenia, bo na jego najsłynniejszej fotce stoi razem ze swoim kotem na rękach. Wyszperałem nawet książkę, raczej dla dzieci, Klimt And His Cat.

Teraz zapraszam do Cuvety, zamieszczam kilka nowych i kilka zaległych zdjęć z Bazylei i Riehen.


niedziela, 24 października 2010

Zef Cat

Jestem w Niemczech, więc dziś coś z RPA. Kraj ten znany jest z trzech rzeczy, Nelsona Mandeli, "Dystryktu 9", oraz zespołu Die Antwoord.
Gdybym był na Facebooku, pewnie usłyszał bym o nich już na początku roku, a tak dowiedziałem się z "Przekroju", w dodatku papierowego. Od tej pory nie mogę oderwać się od youtuba, i teledysku Enter The Ninja, no i od wywiadów z zespołem, są totalnie ZEF.

 Co to jest ZEF? 
Najlepiej opiszą członkowie zespołu czyli, Ninja i Yo-Landi Vi$$er niestety bez DJ Hi-Teka.

Kiedy powiedziałem Pussycat, że będę rysował Zef Cata zauważyła, że jednego już rysowałem. Miał na myśli Leslie Hall, no bo w końcu ZEF to przecież tylko inny rodzaj obciachu. 
Podobno cały projekt ma drugie dno, ale musicie wykazać się cierpliwością i dużą dozą dobrej woli, no chyba że jesteście fanami jak Emsi. Dowodem niech będzie kawałek "Evil boy", czyli historia chłopca z getta, który nie chce iść do buszu żeby stać się mężczyzną lub umrzeć, między innymi:
 Powodzenia.

środa, 20 października 2010

poniedziałek, 18 października 2010

Deercat


Częstochowa ma kury, a Łódź ma kotojelenia. To rzadkie zwierzę, i jego zwyczaje zostały uchwycone w filmie przyrodniczym: Na tropie Kotojelenia.


Mimo niewątpliwego uroku zwierzęcia, Łódź straciła szansę na zostanie Europejską Stolicą Kultury w 2016. Jedni twierdzą, że to polityka, bo miasto leży za blisko stolicy, a inni, że po prostu Łódź nie miała wiele do zaoferowania. Szkoda, mielibyśmy blisko z Częstochowy.

Zaprzyjaźniony blog zmienił z tej okazji nazwę na Łódź Stolicę Ułudy.

Bardzo chciałem odwiedzić obecną stolicę kultury, czyli Essen. Mają tam zajebiście wielką koparkę, w starej kopalni odkrywkowej. Kocham sztukę!

piątek, 15 października 2010

Exzemplarz 23 vs Cat

Mam dziś zaszczyt, zaprosić was na otwarcie wystawy fotografii, między innymi autorstwa mojej skromnej osoby, z akcji kurawakcji  w Częstochowskiej Galerii Miejskiej.
Kura Zoofia jest już na miejscu, i czeka na was, otwarcie o 18.00. Jeśli kura to dla was to za mało, expozycję uświetni Fugazi Biernacka ze swoim performance „Kurę z siebie robię” ( z pewnego źródła wiem, że będzie się tarzać w kleju a potem w pierzu) oraz DJ Pnk.Discorp.

Dla tych którzy niewiedzą o co chodzi z tą kurą, krótkie streszczenie historii życia Zoofii. Kot się wyjątkowo zgodził, bo też tam występuje, i do tego gra swój ulubiony charakter czyli czarny. Kura będzie w galerii przez pięć tygodnii, więc kot jest zadowolony, a wy macie czas na odwiedzenie wystawy i obejrzenie zdjęć.





wtorek, 12 października 2010

Metro Goldwyn Mayer Cat



Wczoraj miałem okazję, zobaczyć filmy finalistów "Częstochowa w kadrze". W konkursie wzięło udział 20 prac, a nagrodzono 5, pierwszego miejsca nie przyznano. Nie byłem na wcześniejszych pokazach, gdzie prezentowano wszystkich konkursowiczów, bo chyba nie jestem taki mocny jak myślałem i nie wytrzymałbym takiej dawki kina amatorskiego.

Niestety nie wygrał mój faworyt, czyli film o dumnej nazwie „Miasto Częstochowa”. Dostał za to dwie nagrody, za trzecie miejsce oraz nagrodę Gazety Wyborczej. Zajawkę filmu, można obejrzeć na stronie twórcy, miastoczestochowa.blox.pl.
Dzięki użyciu przyspieszonych zdjęć, przechodnie i auta przemieszczają się bardzo szybko, a Częstochowa nabiera od razu niespotykanego dynamizmu. Jednak muszę przyznać, że po dziesięciu minutach, zaczyna to już nużyć. Za to pielgrzymki śmigające po Alejach, z prędkością dźwięku pieśni kościelnych, bezcenne. Zauważyłem, że zastosowano też efekt Tilt-Shift, dzięki któremu miasto wygląda jak żywa makieta. Świetny spot reklamowy dla miasta, szybki podgląd na nasze dzielnice i ofkors Jasną Górę. Kawał dobrej roboty, respekt.

Spodobał mi się też inny film z trzeciego miejsca, o rozbiórce komina Elanexu, "Pasja wspinania". Szkoda że w pełni nie wykorzystano obrazów miasta z perspektywy komina.

And last but not least, „POLOKI” czyli ciężki los Polaków na emigracji, zrealizowany przez Odbyt Design (sic!). To nasi częstochowscy weterani kina niezależnego. Ich wiekopomne dzieło "Kapitan Taca", na bazie którego powstał Matrix, przeszedł już chyba do legendy.

Ten nagrodzony drugim miejscem film, jest z gruba ciosany, ale nie o technikę tu chodzi. Na początku mamy fragmenty z ich starszego filmu "Last minute" , potem krótki przerywnik muzyczny (kawałek zespołu Butelka „To mnie wkurwia”), a potem już tylko mięsko, czyli jak się bawimy w Londku. Widziałem to wcześniej na youtubie ale i tak miałem ubaw.



Panowie oficjalnie przyznaję wam Pomarańczowy Częstochowski Koci Anus:

(Nagroda sponsorowana przez Cafe Belg, miał być kufel ale trudniej wynieść)

Chciałem zobaczyć jeszcze "Dziwne Gołębie", bo zaintrygował mnie opis filmu:
"Impresyjny obraz penetrujący najgłębsze pokłady psychiki częstochowskich gołębi, ich niepokoje i dezintegrację"; a częstochowskie gołębie są mi bardzo bliskie, dlatego w tym roku nie przyznamy nagrody Brązowego Anusa.
Pozostałe dwa filmy były treściowo zbyt głębokie, żebym mógł je prezentować na tym blogu.

poniedziałek, 11 października 2010

niedziela, 10 października 2010

Magic Pencil vs Open Cat

Mija już tydzień, od Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi a ja nadal nie mogę „ochłonąć”. Zainspirowany wystawą komiksów przesłanych na konkurs, stworzyłem poniższe dzieło. Twórcy „Odczarowanego ołówka”, chyba nie zostali docenieni ale ja poczułem od razu sentyment do ich pracy, w końcu kto nie chciał mieć zaczarowanego ołówka.


Film animowany “Zaczarowany ołówek” powstał zresztą również w Łodzi, w studiu Se-Ma-For. Jeszcze przed wyjazdem, trafiłem na kilka tematów związanych z tym miastem.  Najpierw blog, na którym autor prezentuje urokliwe miejsca Łodzi, w sam raz do promocji ziemi obiecanej jako stolicy kultury 2016. Dodaję swoją fotkę, może trafi do tego bloga.


Potem Piątek w KP, który był tam mieszkał, odmalował w swoim felietonie Łódź jako przedsionek piekieł lub co najmniej Kalkutę Europy Centralnej. Fakt miasto ma potencjał, ale jest swojsko ohydne i wszędzie widać snujących się bohaterów felietonu Piątka. Gdyby to było południe Francji, pewnie byśmy cmokali na widok zaniedbanych elewacji i zrujnowanych kamienic, „jakież to urocze”. W naszym klimacie te rudery zachwycić mogły tylko Davida Lyncha, bo to gotowe lokacje na filmy grozy. Dlatego, na pewno jeszcze odwiedzę Łódź.

Za cztery dni ŁÓDŹ DESIGN FESTIVAL.

Jeszcze jedna fotka, niestety rzeźby już nie widziałem osobiście. Ktoś podmienia nazwy ulic w Łodzi! Ulica Piotrkowska została przemianowana na Dudniących Kebabów, faktycznie „turek" obok, dawał czadu. Reszta fotek w cuvecie.



czwartek, 7 października 2010

Seal Cat

Sill, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, teraz już zawsze będę pewny że to siódmego października.

 Foka dla foczki.


wtorek, 5 października 2010

Afterburner Cat

Nie mam szczęścia do kolekcji. W podstawówce, zbierałem obrazki z gum Turbo. Miałem już pokaźną kolekcję samochodów, kiedy poszła fama, że gumy Turbo powodują raka. Nikt nie chciał mieć z nią więcej kontaktu oralnego, dla pewności spaliłem kolekcjE obrazków, licho nie śpi.

Potem były znaczki. Uwielbiałem je przekładać i sortować, niestety wilgoć w moim pokoju spowodowała, że wszystkie znaczki przylepiły się do kart klasera.

Długo nie mogłem się z tego otrząsnąć. Do momentu, kiedy jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać sklepy, z materiałami do kolekcjonowania. Początkowo niepewnie, później coraz śmielej powiększałem swoją nową kolekcję. W sklepach towaru było bez liku, jednak sprzedawcy byli mało profesjonalni i niedoinformowani. Na moje pytania o klasery do zbierania kolekcji, czy kluby miłośników dopalaczy, na miarę klubów filatelistycznych, reagowali dziwnymi minami. Ale jakoś sobie radziłem. Do dziś.
Open Cat zainteresował się moją kolekcją, ostrzeżenia na opakowaniu: „Produkt nie do spożycia przez ludzi”, musiało mu zasugerować, że koty mogą. Zżarł wszystko! Nawet takie perły kolekcji jak Szalony Rosjanin czy Miau-miau.



Na domiar złego Tusk pozamykał wszystkie sklepy. Jak ja teraz odbuduję moją kolekcję? W pełni zgadzam się z Krytyką Polityczną, i domagam się nieograniczonego dostępu do sklepów hobbystycznych. Co będzie następne, sklepy dla wędkarzy, myśliwych. Co na to prezydent?

niedziela, 3 października 2010

Smurf Cat


Jako wprawni konsumenci popkultury, musieliście zauważyć, że James Cameron czerpał pełnymi garściami z historii Smerfów, tworząc film Avatar. Zresztą to nie tylko moja opinia, wspominają o tym również bardziej wiarygodne źródła.

Nie jestem wielkim fanem tego filmu, nie widziałem wersji reżyserskiej, dłuższej o całe osiem minut, z czego cztery przypadają na nowe napisy końcowe. W kinie oglądałem Avatara tylko dwa razy. Pojechałem specjalnie do Katowic, żeby w IMAXie cieszyć się full 3D. Usiadłem w pierwszym rzędzie w nadziei, że zobaczę co księżniczka Neytiri ma pod spódnicą. Technologia 3D nie zaszła jednak jeszcze tak daleko i skończyło się na bólu szyi.

Będę miał jednak jeszcze szansę, na głębsze poznanie anatomii Na'vi, ponieważ Hustler nakręcił porno-apokryficzną wersję Avatara, również w 3D. Jest już zajawka, można ją spokojnie obejrzeć, ponieważ nie zawiera żadnych zdrożnych kawałków, no może poza grą aktorską. "This Ain't Avatar XXX"

Podobno kiedy Cameron przygotowywał zdjęcia próbne do Avatara, również kazał biegać swoim półnagim aktorom po dżungli. Traf chciał, że rozpoznali go jacyś turyści, i poszła plotka, że sławny reżyser się stoczył i kręci teraz jakieś sfiksowane pornosy w tropikach.
Teraz żaden turysta go nie zobaczy, bo James przygotowuje się do drugiej części Avatara, na dnie oceanu. W Australii zbudowano specjalny batyskaf, dzięki któremu będzie mógł zrobić zdjęcia w najgłębiej położonym miejscu świata, czyli Rowie Mariańskim.
Już samo to wydarzenie, aż prosi się o porno wersję, „Cameron penetruje najgłębszy rów!”



piątek, 1 października 2010

Pig Cat

Open Cat, polubił przebieranki. Dziś pozuje na kapitalistyczną świnię.


Pewnie pierwsza myśl, jaka się wam nasuwa to: oho, Kot pewnie chce wygryźć Marka Konrada z kampanii reklamowej ING. 
Nie! Open Cat gardzi taką fuchą, Marek Kondrat spokojnie może tłuc reklamy dla ING, przez kolejne dwanaście lat.
Open Cat naraża swój wizerunek, dla bardziej szlachetnych powodów. Chciałem dziś zaprezentować, portal Alterkino, znajdziecie tu mnóstwo linków  do zaangażowanych filmów dokumentalnych. 
Świnia wzięła się właśnie z jednego z takich filmów."Pig Business", brytyjski dokument o tym jak to, amerykański koncern, przenosi masową hodowlę świń do polskiej popegeerowskiej wsi. Film jest z 2009, ale miałem wrażenie, że zdjęcia były robione gdzieś w połowie lat 90, bo obrazki z polskiej wsi są naprawdę przygnębiające.
Śmierdząca sprawa, polecam miłośnikom kotletów.




wtorek, 28 września 2010

Small Tracksuit Cat

A ty, gdzie masz swój dresik?


Zbliżamy się do końca września, kończy się też pierwszy etap kampanii reklamowej pewnego portalu internetowego. Wszędzie pełno a-dresików, ja trafiłem na nie w radiu, kinie, gazecie, w sklepie z sukienkami, no i w internecie. Zastanawiam się, czy a-dresik żyje już swoim życiem? Tak jak kiedyś: takie rzeczy to tylko w erze, prawie robi różnicę, zimny Lech, albo trochę zapomniane już kopytko.

Już słyszę te dialogi. Koleś zaczepia cię w bramie i pyta:
-Masz zeta?!
Próbujesz ratować się żartem, zauważając, że nie nosi zwyczajowego stroju:
-A-dresik?
-A-dresik, to ja mam na Gmailu!
No i na złotówce się nie skończy.

Przy okazji kampani reklamowej, zwróciłem uwagę na rysunki Jana Kozy, który odpowiada za stronę graficzną projektu. Zastanawiałem się, skąd ja go znam, aż w końcu znalazłem, Szczepana i Irenkę. 
Poszperałem jeszcze w necie, i z ulgą stwierdziłem, że nie jestem już core targetem (15-25lat) tej kampanii, więc spokojnie mogę ograniczyć mój kontakt z wp.pl do linkowania muzy z ich portalu.

Tyle o zalewie dresików, najlepszy komentarz do zmasowanych kampanii reklamowych, zrobił parę lat temu sam pan Koza, w odcinku Szczepana i Irenki, o promocji bigosu.


Na życiu, trzeba się znać.

piątek, 24 września 2010

Tripods Cat

Drodzy, wrażliwi czytelnicy, Open Cat pragnie się z wami podzielić swoją wstydliwą tajemnicą. Dość ukrywania się. Krążące plotki są prawdziwe. Open Cat należy do, dyskryminowanych przez nietolerancyjne społeczeństwo, samców z OMG (Oversized Male Genitalia).


Do tej pory staraliśmy się to tuszować, ale dzięki lekturze poradnika dr. Richarda Jacoba oraz wielebnego Owena Thomasa, "Jak żyć z wielkim penisem: porady, medytacje, i mądrości, dla mężczyzn którzy mają za dużo", Kot już wie jak sobie z Tym poradzić, i że nie jest sam.
Ponieważ wśród czytelników, na pewno znajduje się ktoś z OMG , być może tylko urojonym, postaram się przybliżyć problematykę przedstawioną w książce.

Po pierwsze, należy zdefiniować, kiedy mamy do czynienia z OMG ( nie mylić z GMO). Autorzy umieścili w poradniku specjalne miarki, i tak o OMG możemy mówić przy długości członka ok. 20cm i średnicy 12,5cm (sic!).
Dla ułatwienia, zamieszczam rysunki poglądowe które ułatwią wam diagnozę.


Twórcy poradnika rozprawiają się z mitami. Nieprawdą jest więc, że mężczyźni z dużym przyrodzeniem pożerają niemowlęta oraz, że są głupsi. Kłamstwem jest również to, że OMG można się zarazić.
W książce znajdziemy ponadto krótki rys historyczny z wielkimi penisami w tle, porady jak poradzić sobie z dyskryminacją, jak przeprowadzić coming-out przed rodziną oraz przyjaciółmi, i oczywiście najważniejsze, jak operować dużym sprzętem w sypialni.
Wszystko to za jedyne 10,36 $ (można ją tu również przeczytać!). 

Przyjemnej Lektury!



środa, 22 września 2010

Samurai Cat

Dzisiejszy kot, to reminiscencja sobotnich odwiedzin w Muzeum Manggha. Samurai Cat dołączy do kolegów fajterów, nindży i krzyżaka.

Wystawa poświęcona, japońskiej białej broni, "Piękno wykute w stali", zainteresuje głównie dużych chłopców, i japanofilów. Razem z kolegami, spędziliśmy tam ponad dwie godziny, z nosami przylepionymi do gablotowych szyb. Widok niesamowity, najstarsze klingi z XII wieku, w doskonale zachowane, i co równie niesamowite, wszystko to z polskich kolekcji prywatnych.

Mam wielki szacun dla japońskich rzemieślników, którzy stworzyli te wszystkie cuda: katany, tsuby, saya, menuki, ...
  Samurajom zawdzięczamy, tylko ścięte głowy. Nawet gdyby chcieli, to do XIX wieku, nie mogli się wziąć do żadnej uczciwej roboty. Ale miecze są piękne, i jak mówił bohater filmu "Ame agaru" Ihei Misawa:
Miecze nie są dla rzeźników...a jeśli nie, to używają ich głupcy. 


A teraz coś zupełnie z innej beczki. W nawiązaniu do poprzedniego wpisu i dociekań czytelniczek, przedstawiam poniżej, wizualizację eksperymentu przeprowadzonego przez prof. Hawkinaga.
Przepraszam za rymy częstochowskie, nieśwadomie promuję region.

poniedziałek, 20 września 2010

Face Bóg Cat

Aż korci żeby napisać coś o Facebooku, ludzie spędzają tam już  więcej czasu niż w Google. O zgrozo!
To już chyba nawet więcej, niż w Realu.
Nie miałem kąta na NK, nie jestem na FB, no bo ile fałszywych tożsamości, może mieć jeden człowiek?


Dzisiaj, jednak nie o tym. Nie lubię odgrzewanych tematów, a pytanie czy Bóg istnieje, było już wałkowane do zarzygania.
Ostatnio swój kamyczek do bożego ogródka, dorzucił profesor Stephen Hawking, którego bardzo lubię. Profesor stwierdził w swojej najnowszej książce, że nie ma miejsca na Boga w teoriach na temat powstania wszechświata. Obiecał jednak, że żeby mieć pewność, będą dalej prowadzone eksperymenty. Ciekawe jakie? Może powstaną nowe działy fizyki, termodynamika teologiczna, aerodynamika ducha świętego...

Mnie, to pytanie w ogóle nie dotyczy, bo od małego wpajano mi wiarę w Bozie. Na lekcjach religii, próbowali przekonać mnie do swojej wersji, ja jednak zostałem wierny Bozi. Na szczęście istnienia, Bozi jeszcze nikt poważny nie kwestionował. Pewnie dlatego że jest sympatyczna, lubi dzieci i nie potrzebuje do tego lubienia, księży.

Szczęść Bozia!

piątek, 17 września 2010

Stig Cat

Od półtora roku, jestem rozwiedziony z TV, widzimy się tylko w niedziele u rodzinki. Niedziele z telewizją, spędzam zawsze w towarzystwie programu Top Gear. Na samochodach znam się jak Kot na zsiadłym mleku, więc ten program trafił mi się jak ślepej Kurze ziarno.
Jak wielu fanów programu, czekałem na pojawienie się Stiga, zawsze ubranego w kombinezon rajdowca i w kasku zasłaniającym twarz. Stig to mityczna postać:
Niektórzy twierdzą, że eksperymenty CIA na nim nie wypadły zbyt pomyślnie i dlatego teraz je tylko ser.
Niektórzy twierdzą, że nie wie co to chmury, a jego ucho smakuje jak delikatne tureckie ciasteczko.


To wszystko przeszłość, Stig się ujawnił! Wydał książkę, zgarnął kasę, i wszystko okazało się lipą. Skoro Stig to Ben Collins, kierowca rajdowy, to kiedy słyszę że: niektórzy twierdzą, że wysysa wilgoć z kaczek, a jego kask wymodelowano na głowie Britney Spears; wiem już że to nieprawda. Cały program stracił dla mnie na wiarygodności.

To był już drugi Stig, w historii programu, a jaki będzie trzeci Stig:
Niektórzy twierdzą, że codziennie wygląda inaczej.
Niektórzy twierdzą, że jest czwartą, nigdy nie ujawnioną tajemnicą fatimską.
Niektórzy twierdzą, że za komuny był kierowcą czarnej wołgi.
Niektórzy twierdzą, że jako jedyna istota we wszechświecie posiada pomarańczowy anus, który jako symbol lansu i sił witalnych, jest noszony przez mieszkańców jednego z polskich miast powiatowych.
Niektórzy twierdzą, że spędził noc z Katarzyną Cichopek, która od tego czasu nie przestaje się uśmiechać.
Niektórzy twierdzą, że wymyślił alterglobalizm, tylko po to, żeby noszenie czerni znowu było w modzie.
Niektórzy twierdzą, że Chuck Norris, uczył się od niego ninjutsu oraz pięciu przykazań kościelnych.

Oto nowy STIG!