To ostatnia kartka z Kalendarza Majów.
Czujecie ten dreszcz emocji jak w 1996 (Nostradamus dał wtedy ciała) i jak przed pluskwą milenijną w 1999/2000.
Tym razem to nie przelewki. Kalendarz Majów się kończy. Wyobrażacie sobie, kończy się! Boże, to koniec Kalendarza Majów! Potem już nic nie będzie. Tak będzie.
Już nie zdążę zrobić tylu rzeczy. Przepraszam, ale nie dam rady przykręcić tego wentylatora w łazience, co się z nim pierdole od trzech miesięcy. Szpachlowanie tej dziury też już nie ma sensu.
Czy jest jeszcze jakaś nadzieja? Czy może po Kalendarzu Majów, zacznie się Kalendarz Czerwców?