*zapałki po niderlandzku to LUCIFER, i wszystko jasne
Zrobimy sobie małą wycieczkę po mieście, z motywem przewodnim: adaptacje. Nowe, trudne słowo na nowy rok. Kot uczy i bawi!
Miejsce numer jeden, to księgarnia Selexyz Dominicanen w dominikańskim kościele, z 1294 roku. Ponieważ, o zgrozo, w Holandii nawet Kościół płaci podatki, zdarza się, że z braku środków płatniczych, musi sprzedać swoje nieruchomości. Księgarnia jest piękna i ma świetną lokalizację. Słyszałem jednak, że przędzie równie słabo co Kościół Katolicki w Holandii. Może to kwestia złego fengshui?
Następnie, udamy się nad rzekę Maas, gdzie w dawnym budynku dystrybutora zbożowego, ulokował się squat Landbouwbelang (LBB). Miejsce, aż kapie alternatywnością i sztuką niezależną. Sam bym tam chętnie zamieszkał. Jak się zrobi cieplej. Freedom, space, not having to pay ren!
Więcej fotek na ich stronie landbouwbelang.org
Trzeci lokal to znowu kościół. W swojej historii, był już klubem nocnym, a teraz hulają tam i swawolą trochę młodsze dzieci, bo ulokowało się tu Funville. Dzięki kasie z dwóch zajebiście wielkich zjeżdżalni, które stoją w nawie głównej, historyczne elewacje są poddawane renowacji. Nie ma to jak łączyć, przyjemne z pożytecznym.
Jest jeszcze kilka ciekawych miejsc w Maastricht, większość w pobliżu starego miasta, ale nie dajcie się tu uziemić, na dłużej niż dwa dni.
Dag! Bakalandio! Do zobaczenia!
elo! chce pojechac do maastricht, wiec szukalem info prze googla i wyrzucilo mi twoj wpis..:) jak misato bedzie naprawde takie fajne jak twoj wpis, to jade;) dlaczego dwa dni w maastricht to max? btw: masz profil na CS? daj znac, tomek.
OdpowiedzUsuńMaastricht to małe miasto, wszystko jest blisko. Wyślij mi maila. Mój adres jest w opisie profilu EMSI, albo przez fejsa.
OdpowiedzUsuń