niedziela, 28 listopada 2010

Leaking Cat

No i nie mogę wejść na wikileaks.org, pewnie ich Amerykanie przyblokowali. A mieli ujawnić dokumenty, w których amerykańska dyplomacja, uwaga, jest szczera! To rzadka okazja, żeby się dowiedzieć, co tu się naprawdę dzieje.


Prawie każdy film, z aferą w tle kończył się dostarczeniem obciążających materiałów dziennikarzom.  Film sie kończy ale wiemy że opinia publiczna ukarze winnych. Chyba tylko w filmie "Człowiek, który gapił się na kozy", pokazano gdzie media i opinia publiczna to mają . Ale na razie jest trochę szumu, jak ostatnio przy okazji wycieku o działaniach w Afganistanie.

Tylko czy to coś dało, czy teraz, coś to da? Żeby tylko wojny z tego nie było!
Amerykańskie działania wojenne w XX wieku, od kuchni.


środa, 24 listopada 2010

Jehovah's Cat

Złamałem dziś bardzo ważną regułę, której staram się trzymać. Czyli: nie reaguj na dzwonek do drzwi, jeśli się nikogo nie spodziewasz.



Stworzyłem tą zasadę nauczony doświadczeniem, że za drzwiami czeka na mnie sprzedawca junkersów, ministrant z pytaniem czy przyjmę księdza, dzielnicowy, który podobno już od dwóch miesięcy próbuje mnie spotkać i oczywiście Świadkowie Jehowy.

Dziś 0 13.30, kiedy przebywałem właśnie w fazie REM, obudził mnie dzwonek do drzwi. Musiałem być jeszcze nieprzytomny, bo pobiegłem otworzyć. A tu dwie panie w słusznym wieku, już się rwą aby uświadomić mi zbliżającą się paruzję czy też Har-Magedon. Uprzejmie odmówiłem ...

Mam pewien sentyment do kociej wiary (sic?), bo kiedy byłem mały ciocia Jehowitka podarowała nam wypasione, barwne książki i oczywiście "Strażnice". Dla dzieciaka w latach 80tych to był prawdziwy trip. Do tej pory pamiętam te soczyste kolory, te szczęśliwe Amerykańskie rodziny z klasy średniej, które przechadzały się po niebiańskich łąkach, wśród lwów i owieczek.
To chyba był mój pierwszy kontakt z ilustracją w stylu fantasy. Postać Szkarłatnej Bestii, spokojnie mógłby się znaleźć na okładce Conana Barbarzyńcy. Tak mi się to podobało, że zaniosłem to na lekcję religii. Ksiądz był mniej zachwycony, uświadomiłem sobie wtedy, że Jezusek nie zawsze jest katolikiem.

Apeluję więc do Świadków Jehowy, jeśli chcecie pogadać to:
Primo, synchronizujcie odwiedziny ze spisywaniem liczników gazowych,
Secundo, przyślijcie ładniejsze panie,
Trio? Nie po nocce!

poniedziałek, 22 listopada 2010

Crow vs Cat

Dziś lokalnie, wybory samorządowe praktycznie za nami. Ale mam gotowy rysunek i szkoda żeby się zmarnował.


Nieładnie kopać leżącego, no chyba, że sam się prosił, jak nasz odwołany, były i już raczej nie przyszły prezydent miasta. Częstochowa ostatecznie powiedziała nie Tadeuszowi Wronie. Każdy pewnie ma swój powód dla którego za nim nie przepadał. Dla wielu będzie to faworyzowanie czarnych, dla cyklistów pojebane ścieżki rowerowe, a inni nie lubią jego wąsów. W sumie był użyteczny, bo wszystko można było na niego zwalić.
Ja, nie zapomnę mu tego, że za jego kadencji na ulicy Dekabrystów pozamykano bary (stoją przy niej również akademiki), bo nikt nie dostał nowej licencji na sprzedaż alkoholu. Dodam, że byłem wtedy studentem, a każdy wie jak ważny jest alkohol na tym etapie życia. 

Jeszcze jakiś czas temu na pawilonie przy tej ulicy, można było przeczytać hasło:
PICIE PIWA ZAWRONIONE!

Czeka nas druga tura, w której wybierzemy kogoś do nienawidzenia, na następne cztery lata. A dla pana Tadeusza Wrony, piosenka Młynarskiego na pocieszenie o tym, że ktoś jednak lubi wrony choć to gust wypaczony, ale w wersji Gaby Kulki.


sobota, 20 listopada 2010

Face Cat

Pewnie macie już po dziurki w nosie, oglądania plakatów wyborczych. Wszędzie lampią się na nas wymuskane w Photoshopie fejsy. Jedni poprawiają zez, inni się nim szczycą, a we mnie rośnie ochota żeby złapać za flamaster i wszystkim domalować wąsy.


Ktoś w Częstochowie na pewno przechodzi podobną traumę, bo obdarzył zarostem trzy fejsy na wyborczych bilbordach. Wykazał się przy tym wielce chwalebnym pluralizmem i upiększył SLD, PIS i PO:

Kocio.

ZOCHA NA PREZYDENTA!

PO potrafi doić wszystko!





wtorek, 16 listopada 2010

Banksy Cat

W niedzielę obejrzałem "Wyjście przez sklep z pamiątkami", film miał być o Bnaksy'm.
(Uwaga, dalej będzie o tym co w filmie, więc jak nie oglądałeś, to ci powiem jakie jest zakończenie)

Banksy to, Banksy tamto, jest już tak rozpoznawalnym Anglikiem jak Beckham, a raczej jego street art, bo prawdziwego wizerunku Banksy'ego, nikt nie zna, no prawie nikt. Mam na półce album z jego pracami które sprzedają się za ciężką kasę, co jest główną przyczyną krytyki ze strony środowiska street artu. Sam Banksy ma chyba do tego stosunek bardziej utylitarny, mam kasę, nikt mnie nie zna, nadal robię co chcę. Po obejrzeniu dokumentu, którego był reżyserem, mam do niego jeszcze większy respekt.

Banksy w filmie jest, ale jak sam mówi na początku, dokument jest nie o nim, ale o Thierry Guetta. Thierry to Francuz, mieszkający od lat w USA, z obsesją filmowania wszystkiego. Przynajmniej tak było dopóki nie zainteresował się street artem, a w końcu Banksy'em. Jest zabawnie, poznajemy historię jego życia oraz  innych twórców ulicy, aż do momentu kiedy Thierry, prezentuje swój film. Zwrot akcji, jak w dreszczowcu.

Nie opiszę jednak zakończenia, nie czytajcie opisu filmu gdzie indziej, musicie to zobaczyć. Powiem tylko, że nie nazywam się Emsi, jeśli nie jest to kolejna prowokacja Banksego. Nawet jeśli wyrwała się z pod kontroli, to tylko potwierdza to, co chciał przekazać. Każdy może być artystą, a pojęcie sztuki jest bardzo umowne.

P.S. 
Angielska telewizja dotarła jednak do artysty, dzięki dokumentowi BBC możecie poznać dzień z życia Banksy'ego.


czwartek, 11 listopada 2010

Patriot Cat

Wójek Bronek zapelował, żeby nauczyciele zorganizowali lekcje patriotyzmu, na których uczniowie mieliby wykonać kotyliony w kolorach białym i czerwonym. Postanowiłem więc popracować nad naszym patriotyzmem. Razem z Kotem wzięliśmy się do roboty, a dzięki instrukcji na wójkowej stronie jest to proste jak złożenie mebli z IKEŁy. Tak więc, żeby zostać patriotom potrzebujemy tylko:
  • dwa paski papieru lub bibuły (może być też wstążka) koloru: białego i czerwonego
  • po jednej wstążce koloru białego i czerwonego
  • nożyczki
  • klej

Gdyby wszyscy posłuchali Wójka Dobra Rada, to mogliby iść w jednym pochodzie, z kotylionami dumnie przypiętymi do piersi. A tak, Kukiz rzuca kamieniami w Ikonowicza, Biedroń tłucze się z władzą policyjną, a Ziemkiewicz z Korwinem-Mikke osłaniają swemi ciałmi tzw. "Marsz Niepodległości" przed agresją antyfaszystów.
Ponieważ zapowiedzieli już kolejny pochód za rok, postanowiliśmy zrobić więcej kotylionów w naszych barwach narodowych, i rozdać je jako znak pojednania.
Przyłączcie się! 
Gotowe kotyliony proszę przesyłać na poniższy adres:
Wójek Bronek
ul. Krakowskie Przedmieście 48/50
00-071 Warszawa



sobota, 6 listopada 2010

Fart Cat

Ponieważ moje ostatnie wpisy okazały się błądzeniem po historii Internetu, mam nadzieję że dzisiejszy temat okaże się ożywczym powiewem.
Zbyněk Fišer, czechosłowacki filozof skatologiczny miał powiedzieć, że wszystko jest gówno, oprócz moczu. Ostatnio jestem skłonny się z nim zgodzić, wyłączył bym jednak z tego uogólnienia również pierdy, o których będzie dziś mowa.

Z wypiekami na twarzy, zakupiłem niewielkich rozmiarów książeczkę „Sztuka Pierdzenia. Esej teoriofizyczny i metodyczny”, autorstwa Pierre'a Thomasa Nicolasa Hurtauta, wydana po raz pierwszy, roku pańskiego 1751. Była ona, onegdaj azaliż przebojem salonów. Ludzie od tego czasu nie przestali puszczać baków, ale sama sztuka zeszła raczej do podziemia.

Autor, dokonał heroicznej pracy polegającej na klasyfikacji pierdnięć. Wyłuszczył zasadniczą różnicę miedzy pożytecznym pierdnięciem a złowieszczym bąkiem, nie omieszkał wspomnieć o pożytkach z pierdzenia dla społeczności oraz jego wpływie na piegi. Doradza również osobom przesądnym jak ową czynność skryć.

Po lekturze tego dzieła, będziecie mogli z pełna świadomością oddać się radosnej twórczości, emitując pierdnięcia dyftongalne, które potrafią przegonić diabła, lub pofolgować sobie przy wtórze półwokalu czyli pierdnięcia mikrego, czy też zauroczyć miłe towarzystwo pierdnięciem klarownym lub przydechowym. Zapewniam was że to nie cały repertuar. Odradzam jednak eksperymentów z pierdnięciem murarza, szczególnie w towarzystwie, jak miłe by nie było.
Jak poruszająca i społecznie zaangażowana jest to lektura, niech świadczy zainteresowanie środowisk lewicowych. To niesamowite, że libertyńska zabawka inspiruje nawet Krytykę Polityczną.

Przy okazji zajrzałem na youtuba, gdzie znalazłem żywą ilustrację twierdzeń Hurtauta o bliskości sztuki pierdzenia i muzyki. Przed wami Człowiek Metan. Czasem jestem dumny, że jestem człowiekiem.



„Zastrzec wszelako pragniemy z całą stanowczością, że wyzyskiwanie pierdnięcia do innych celów niż zdrowotne i artystyczne uznajemy za niewłaściwe, nieszlachetne, bezrozumne i płoche”

Pierre Thomas Nicolas Hurtaut

czwartek, 4 listopada 2010

Simon's Cat vs Heyah Cat

Czy znacie kota Simona? Ja nie znałem, zobaczyłem go pierwszy raz w niemieckiej księgarni, tydzień temu i byłem przekonany że to niemiecki wynalazek. W dodatku podobny do naszego kota, znanego z reklam Heyah. W sieci oczywiście już parę osób miało podobne wątpliwości. Postanowiłem więc podejść do tematu naukowo i systematycznie.
Wykonałem dwa schematyczne rysunki obiektów, w tej samej skali oraz pozycji siedzącej, najbardziej popularnej. Dzięki temu możemy zauważyć iż:
1) odnóża
Simon's Cat w pozycji spoczynkowej posiada trzy plus ogon, Heyah Cat jedynie ogon

2) narząd wzroku
Oba obiekty posiadają po dwa ślepia. Heyah Cat, zauważalna lekka niesymetryczność gałek ocznych.

3) umaszczenie
Sierść biała, Heyah Cat dodatkowe szare pasy boczne oraz czołowe.

4) otwory twarzowe
Heyah Cat, szczątkowy otwór gębowy oraz nozdrza. Simon's Cat, znak szczególny, wysunięty język, nos mały.

5) kreska
Simon's Cat, kreska symulująca rysunek odręczny. Heyah Cat, czysta równa linia, z programu do grafiki wektorowej.


5) budowa ciała
Zwarta, nawet bardzo, w obu przypadkach. Nie czarujmy się, są tłuste.

6) pierwsze ślady egzystencji
Simon's Cat 2008, Heyah Cat 2009.


Podsumowując, nasuwa się jedynie słuszny wniosek, oba koty są zerznięte z Garfielda!

Ale i tak Simon's Cat rządzi.